Jest w wyrobach z wikliny coś takiego, co automatycznie kojarzy się z nostalgiczną tęsknotą za
naturą. I nic w tym dziwnego - wiklinowe przedmioty towarzyszą ludzkości już od czasów
starożytności! Nie było wtedy fabryk, a na otwarcie najbliższej IKEI trzeba by czekać kilka
tysięcy lat. Kto więc mógł, sięgał po młode pędy wierzby, poddawał je obróbce, a potem z
mozołem i całymi pokładami cierpliwości splatał witki razem, by tworzyły kosze, kołyski,
pojemniki… Co tylko wyobraźnia podpowiedziała i na co było wśród starożytnych
zapotrzebowanie.
Właściwie niewiele się od tamtych czasów zmieniło. Wciąż istnieją entuzjaści wyplatania, którzy
z zaangażowaniem tworzą wiklinowe kosze, koszyki, koszyczki, wiklinowe meble, ozdoby i
akcesoria do domu lub ogrodu. Istnieje również cała rzesza osób, którzy takie wyroby chętnie
zapraszają do swoich wnętrz. Dlaczego?
Wiklina jako materiał ma kilka takich cech, które zebrane razem tworzą super tworzywo. Jest
bardzo lekka (wiklinowe meble da się przenieść bez większego wysiłku), ale jednocześnie
niezwykle wytrzymała (można na tych meblach spokojnie siadać, bez obawy, że nie wytrzymają
obciążenia). Dzięki elastyczności może być ukształtowana w przeróżne formy (na przykład
klosze na lampy, fotele bujane czy wózki dla lalek). Jest też odporna na urazy i niszczycielskie
działanie czasu - wiklinowe sprzęty to sprzęty na lata.
A jak już o wytrzymałości wspominamy... Każdy rodzic kojarzy z pewnością takie sytuacje, gdy
w domu nastaje chaos i histeria, spowodowane popsuciem się ulubionej zabawki dziecka.
Plastik, choć tani i wszechobecny, do najtrwalszych materiałów nie należy. A co by było, gdyby
zabawki tworzono z wikliny..?
Mamy odpowiedź na to pytanie: byłyby prześliczne wózki dla lalek. Ręcznie plecione przez
zręcznych rzemieślników, nie przez fabryczne maszyny. Pomalowane bezpiecznymi dla dzieci,
atestowanymi farbami, na jasne, przyjazne oczom kolory. Do każdego wózka dodana jest
bawełniana pościel - żeby lalki i misie mogły się wozić nie tylko stylowo, ale i komfortowo. A jeśli
miejsca w wózku mało, można zabawki trzymać w wiklinowym koszu… na kółkach. Łatwiej
wtedy zabierać ze sobą wszystkie swoje skarby - na przykład do ogrodu, czy do parku.
Może się tu cisnąć na usta pytanie: czy na dzisiejszych dzieciach, przyzwyczajonych do
lalczynych wersji markowych wózków, wiklinowy wózek dla lalek zrobi wrażenie? Odpowiedź
brzmi: jak najbardziej! Wbrew pozorom prostota i naturalność potrafią przemówić do dzieci
bardziej, niż krzykliwe kolory i wszędobylskie twarze postaci z kreskówek. Wystarczy raz włożyć
do środka misia lub lalkę, a dalej zabawa potoczy się już swoim własnym torem.
Wyobraźcie sobie, że cofacie się w czasie i znów macie 4-5 lat. Bawilibyście się takimi
wózeczkami? Napiszcie w komentarzu!